Blog Ani Kozery
Nasze zasady korzystania przez dzieci z elektroniki.

Dzieci  /  28-01-2019  /  Ania Kozera

Nasze zasady korzystania przez dzieci z elektroniki.

W jednym z poprzednich artykułów (link) napisałam czego chcę nauczyć dzieci w kontekście korzystania z elektroniki i Internetu. W tym pokażę praktyczne zasady, którymi kieruję się na co dzień by to wdrożyć w życie. To u nas działa i przynosi bardzo dobre efekty. Ciebie zachęcam jednak do filtrowania poniższych informacji przez indywidualne potrzeby twojego dziecka. Stawiam na uważną obserwację i wsłuchiwanie się w potrzeby dziecka.

Dobry przykład rodziców.

Dzieci uczą się przede wszystkim przez naśladowanie innych. I to akurat jest uniwersalne dla wszystkich.  Przez dużą część swojego dzieciństwa biorą przykład z rodziców, później na znaczeniu zyskują rówieśnicy i dalsze otoczenie. Zdaję sobie sprawę, że to, w jaki sposób ja się zachowuję ma ogromny wpływ na moje dzieci. Często są dla mnie jak lustro. Jeśli widzę u nich zachowanie, które mnie irytuje w pierwszym kroku zastanawiam się, czy sama nie robię tak samo. Zaczynam zmianę od siebie, dopiero potem oczekuję zmiany od dzieci.

Poniżej przekaz, jaki razem z Kubą staram się pokazywać dzieciom:

  • Rozmowa i wspólny czas dla mnie i mojego męża to nasz codzienny rytuał. Potrzebujemy go do pielęgnowania naszej relacji. Na hasło "poranna kawa" dzieci wiedzą, że to jest czas mój i Kuby i jeśli nie ma sytuacji zagrożenia życia, to mają nam nie przeszkadzać. A my jesteśmy wtedy dla siebie, bez nosów wlepionych w ekran telefonu.
  • Jest czas dla rodziców, ale jest też czas dla dzieci. Wtedy odkładam telefon i tablet na bok i skupiam się na wspólnej nauce, zabawie, posiłku czy rozmowie. Było dla mnie dużym wyzwaniem dojście do sytuacji, w której telefon dzwoni, a ja nie muszę go odebrać. Oduczyłam się też szybkiego zerkania do komunikatora czy Facebook ‘a. Jest to mocny sygnał dla dziecka - jeśli mama nie przerywa czasu ze mną z powodu telefonu, to znaczy, że jestem dla mamy ważniejszy.  Mój komunikat do dziecka jest prosty: jestem z tobą i dla ciebie inne sprawy mogą zaczekać.
  • Dużo korzystam z komputera, tabletu i telefonu. Dzieci wiedzą, że jest to moje podstawowe narzędzie do nauki i pracy. Lubię też grać w gry video, to mój sposób na relaks. Pokazuję dzieciom, że czas na rozrywkę jest dopiero po pracy i innych obowiązkach. 
  • Rozrywki elektroniczne to jeden z wielu sposobów na spędzanie wolnego czasu. Świetnie bawię się nie tylko z telewizorem, komputerem i konsolą, ale również grając w gry planszowe, uprawiając sport, słuchając muzyki, czy czytając książki.
  • Nie zabieram sprzętów elektronicznych do sypialni. Każdy w domu dostał tradycyjny zegarek z budzikiem, żeby nie było pokusy używania telefonu jako budzika i pod tym pretekstem zabierania go do pokojów, gdzie śpimy. Wyjątkiem jest tylko czytnik książek.

Zasady na co dzień.

Dzieci od najmłodszych lat mają ogromną potrzebę współdecydowania o sobie, a ich naturalna ciekawość świata sprawia, że chcą rozumieć zasady, którymi mają się kierować. Dlatego włączyłam dzieci w układanie zasad. Starałam się też wyjaśnić, dlaczego niektóre ograniczenia muszą być takie, a nie inne. Oto one:

 

Najpierw nauka, sport i pomoc w domu. Potem rozrywki elektroniczne.

Na początku tygodnia ustalam wspólnie z dziećmi jakiej pomocy w domu od nich potrzebuję. Planujemy, kto którego dnia czym się zajmie. Zadania z pomocą domową przyczepiamy na lodówce magnesami, żebym później nie musiała przypominać co jest do zrobienia. Podobnie w tygodniowym rytmie planujemy naukę i zajęcia sportowe na każdy dzień. Nawet pięcioletni Piotruś czuje potrzebę posiadania takiego planu.

Gdy dzieci uporają się ze swoimi zadaniami mają tego dnia zielone światło do rozrywek elektronicznych. Z zachowaniem ograniczeń czasowych, o których niżej.

Czas na elektronikę jest ograniczony.

Dla dzieci poniżej 2 lat stosuję zasadę zero ekranów. Dzieci do ok 6-7 lat dostają czas na oglądanie filmów czy gry wideo od czasu do czasu według mojego uznania przeważnie nie dłużej jak godzinę dziennie. Dzieci starsze mają limit dwóch godzin dziennie, jednak nie później niż do godziny dwudziestej.

Dzieciom wyjaśniłam, że dłuższe siedzenie przed ekranami będzie miało zły wpływ na ich zdrowie i rozwój. Zbyt długie granie czy oglądanie to:

  • mniej czasu na ruch i problemy z otyłością.
  • ryzyko powstania krótkowzroczności - oko dziecka dopiero się rozwija i nie powinno ciągle nastawiać się na patrzenie na to, co jest blisko.
  • problemy z koncentracją i kłopoty w nauce czytania - oko dziecka narażone na długie patrzenie na szybko zmieniające się obrazy ma potem problem, żeby skupić wzrok na tekście ułożonym w linijkach.
  • nadpobudliwość wynikająca ze zbyt dużej ilości bodźców trafiających do mózgu dziecka.
  • problemy ze snem, jeśli korzysta z ekranów w ciągu dwóch godzin poprzedzających pójście spać (to dotyczy również dorosłych i niestety nie jestem wzorem do naśladowania w tej kwestii).

Pewnym wyzwaniem jest dla mnie moment, w którym dzieci powinny skończyć grę lub oglądanie telewizji. Przeważnie zapominają wtedy o wszelkich wcześniejszych ustaleniach i głośno protestują. Daję im znać z wyprzedzeniem, że zbliża się koniec, żeby mogły dograć do końca mecz lub dojść do punktu zapisu w grze. Czasami pomagam sobie budzikiem – wówczas to nie ja jestem tym złym policjantem, który przerywa zabawę.

Nie jest też tak, że dzieci spędzają przed ekranem codziennie maksymalny możliwy czas. W tygodniu bardzo często najzwyczajniej nie ma na to czasu. Oprócz nauki i pomocy w domu są zajęcia sportowe poza domem, po których jest już czas tylko na kolację i poczytanie książki w łóżku.

Dzieci nie posiadają na własność sprzętów elektronicznych.

To podejście bardzo ułatwia mi życie. Odcinam cały wątek rozmowy w stylu „to mój telefon i mogę używać go jak chcę”. Mam w domu dużo sprzętów elektronicznych – telefony, tablety, komputery czy konsole. Niektóre kupiłam z mężem specjalnie z myślą o dzieciach, ale w dalszym ciągu to nasze sprzęty i daję dzieciom przywilej korzystania z nich. Nie zgadzam się, żeby rodzina robiła dzieciom prezenty „elektroniczne” – szanują to.

Dzieci korzystają z rozrywek elektronicznych we wspólnych częściach domu a nie w swoich pokojach.

Dzięki tej zasadzie w naturalny i nieinwazyjny sposób mogę trzymać rękę na pulsie i widzę czym zajmują się dzieci. Dzieci natomiast mają świadomość, że w razie czego mogę im pomóc – nie są pozostawieni sam na sam z ekranem i wystawieni na różne pokusy. Łatwiej też kontroluję czas jaki poświęcają na elektroniczne rozrywki.

Zasada ta dotyczy nie tylko naszych dzieci, ale również ich kolegów i koleżanek, jeśli odwiedzają nas w naszym domu. Zdarzyło mi się kilkakrotnie zastać ich wlepionych w ekran telefonu i oglądających głupawe filmiki za zamkniętymi drzwiami dziecięcego pokoju. Od tej pory zawsze proszę odwiedzające nas dzieci o zostawienie telefonów na dole na komodzie, zanim pójdą na górę się bawić. Na początku wzbudzało to ogromną konsternację, jednak po jakimś czasie dzieci przyzwyczaiły się do tej zasady i stałych bywalców nie muszę już nawet o to prosić – sami zostawiają telefony. Wcale też nie narzekają na nudę z tego powodu.

W przypadku Dominika i Moniki zasada ta ma pewne wyjątki. Zabierają oni ze sobą telefon, gdy jadą sami na różne zajęcia poza domem. Jasne jest jednak, że telefon ma im służyć do kontaktu a nie do zabawy. Pozostaje to już kwestią zaufania między nami. Podobnie, gdy zostają sami w domu również ufam, że dotrzymują umowy i nie korzystają ze sprzętów elektronicznych poza ustalonymi granicami. Zdarzają się sytuacje, że ulegną pokusie i zamiast uczyć się na komputerze Hiszpańskiego oglądają Kacze Opowieści pod moją nieobecność. Takie sytuacje jednak prędzej czy później wychodzą na jaw i są okazją do rozmowy na temat odpowiedzialności i dotrzymywania zobowiązań. W zdecydowanej większości przypadków wiem jednak, że dotrzymują danego słowa.

Sama decyduję, jakie gry, aplikacje czy programy mogą używać moje dzieci.

Ważne jest dla mnie nie tylko jak długo dziecko spędza czas przed ekranem, ale również co w tym czasie robi. Uważam, że jako rodzic mam prawo decydować o tym, jakie treści trafią do niego. Mam to szczęście, że sama aktywnie używam elektroniki i lubię gry na komputerze czy na konsoli. Staram się więc przetestować grę, zanim pozwolę dzieciom w nią zagrać. Biorę pod uwagę ograniczenia wiekowe sugerowane przez wydawców, jednak pozostawiam sobie ostateczną decyzję w tej sprawie.

Dzieci czasem przynoszą propozycje gier od kolegów i koleżanek – jeśli nie są szkodliwe, to pozwalam im na nie. Ostatnio miałam jednak sytuację, że zaproponowałam synowi grę ciekawszą i ambitniejszą, która bardzo mu się spodobała. W zamian skasowaliśmy z repertuaru mniej wymagające, czy wręcz głupawe tytuły przyniesione od kolegów. Podsuwam dzieciom gry i aplikacje, które jednocześnie są dla nich ciekawe i pozwalają się czegoś nauczyć. Wspólnie też szukamy stron internetowych pomocnych przy nauce.

Rodzicom, którzy sami nie interesują się grami komputerowymi sugeruję korzystanie z rekomendowanych ograniczeń wiekowych (system PEGI), czytanie recenzji zamieszczonych w Internecie i oglądanie streemów – czyli transmisji z przebiegu gry zamieszczanych przez innych graczy. Na tej podstawie również można wyrobić sobie opinię, czy dana gra będzie dla dziecka wartościowa.

Słowo o ograniczeniach wiekowych.

Znalazłam bardzo dobrą aplikację do nauki języków obcych (Duolingo). Pojawił się jednak pewien problem – do korzystania z niej potrzebne jest posiadanie adresu e-mail. Serwisy pocztowe takie jak gmail wymagają, żeby użytkownik miał ukończone 13 lat. Znalazłam proste rozwiązanie tego problemu. Założyłam nowe adresy mailowe na siebie i dałam dzieciom możliwość korzystania z nich w konkretnych ustalonych przeze mnie celach. W ten sposób dzieci bez oszukiwania i zawyżania swojego wieku mogą korzystać z aplikacji, które wymagają posiadania adresu e-mail. Ja natomiast jako właścicielka tych adresów mam do nich dostęp i wgląd.

Podobnie postępuję w innych tego typu sytuacjach – np. w przypadku kont do grania na konsoli.

Wyjątek potwierdza regułę.

Jestem zwolenniczką zdrowego rozsądku przede wszystkim. Zasady mają mi pomagać w wychowaniu dzieci, a nie być sztywnym ograniczeniem. Nie jestem perfekcyjną mamą, która zawsze postępuje według tego co dla dziecka powinno być najlepsze. Zdarza mi się, że z pilnej potrzeby chwili spokoju posadzę dzieci przed telewizorem czy grą, choć wiem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie. Czasami pozwalam im pograć dłużej, bo widzę jaką ogromna radość im to akurat daje. Innym razem, gdy widzę, że są nazbyt pobudzone albo nie radzą sobie w innych obszarach stosuję tygodniowy detoks.

Obserwuję i cały czas oceniam, czy ustalone zasady pomagają mi realizować cele jakie sobie wcześniej ustaliłam. Jeśli coś nie działa, szukam nowego rozwiązania. Dzieci rosną i ich potrzeby i sytuacje, na które są wystawiane zmieniają się, dlatego też i zasady z czasem będą ewoluować.

Ta strona wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się wiecej Pliki cookies to niewielkie pliki tekstowe przechowywane przez przeglądarkę internetową na urządzeniu użytkownika) m.in. do analizy statystycznej ruchu, dopasowania wyglądu i treści strony do indywidualnych potrzeb użytkownika. Pozostawiając w ustawieniach przeglądarki włączoną obsługę plików cookies wyrażasz zgodę na ich użycie. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystanie plików cookies zmień ustawienia swojej przeglądarki. Akceptuję