W życiu chwile radości przeplatają się z trudnymi sytuacjami. Czasami zmienia się to jak w kalejdoskopie. Dwa tygodnie temu przeżywałam cudowne chwile, gdy na świat przyszła nasza córka Kasia. Teraz bardzo martwię się o nią. Pechowo katar przeszedł w zapalenie płuc i trafiłyśmy ponownie do szpitala. To bardzo bolesne, kiedy dziecko cierpi, a rodzicowi wydaje się, że nie jest w stanie mu pomóc. Od razu nasuwają się pytania: dlaczego moje dziecko? Czemu się to nam przytrafiło? Jaki w tym jest sens? Nie potrafię znaleźć na to racjonalnych odpowiedzi. Emocje biorą górę. Gdy zobaczyłam Kasię z wenflonen na główce, rurkami w nosie i sondą wystającą z małej buźki łzy same napłynęły mi do oczu. Miałam ochotę schować się i płakać z bezsilności. Czy jednak w ten sposób pomogę mojemu dziecku? Nie sądzę.
Mam czas na wybór reakcji.
Każda sytuacja, w jakiej się znajdę wywołuje moją reakcję. Mogę zareagować automatycznie lub świadomie wybrać, jak chcę się zachować. Wystarczy, że dam sobie chwilę na zastanowienie zamiast ulegać gwałtownym emocjom. Pytam się więc, czy moje dziecko potrzebuje teraz roztrzęsionej i zapłakanej mamy? Nie. Potrzebuje mojego mleka i mojej ciepłej, pełnej wsparcia obecności. Żebym mogła jej to dać muszę być spokojna, wyspana i na ile to możliwe zrelaksowana. Koncentruję się na tym, na co mam wpływ. Nie mogę cudownie wyleczyć Kasi, ale mogę kierować moim zachowaniem tak, by jak najlepiej pomóc jej to zdrowie odzyskać.
Jestem wdzięczna.
W ciężkich chwilach naprawdę trudne może być przyjęcie pozytywnej postawy. Czarne myśli same napływają do mojej głowy. To co pozwala mi się od nich oderwać, to uświadomienie sobie, ile dobrego mimo wszystko mnie spotyka. I jestem wdzięczna:
- Za każdą chwilę, którą mogę spędzić z Kasią.
- Za życzliwą opiekę i wsparcie personelu szpitala.
- Za wsparcie, które otrzymuję od mojego męża, całej rodziny i przyjaciół.
- Za to, że mam mleko, które jest dla mojego dziecka jak najlepsze lekarstwo.
- Za to, że jestem w szpitalu, w którym dla rodzica są tak samo dobre warunki jak dla małego pacjenta i mam możliwość wyspać się, wziąć prysznic i nie martwić się o jedzenie dla mnie.
- Za to, że żyję w czasach, kiedy lekarze potrafią pomóc tak maleńkim dzieciom.
I cierpliwie czekam na poprawę.
Mam coś co pomaga mi wrócić do równowagi.
Dawno temu mój mąż znalazł wideo, które niezwykle celnie podsumowuje nasze podejście do życia. Bardzo lubię do niego wracać, zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Stawia mnie na nogi i daje motywację do dalszego działania. Link znajdziesz na końcu wpisu. To kilka prostych obserwacji i stwierdzeń – nic specjalnie odkrywczego, ale trafiają w samo sedno:
- Życie nie jest łatwe i nie jest fair. Nie wpadaj w pułapkę, że coś ci się należy. Nie rób z siebie ofiary, bo nią nie jesteś.
- Odpowiedz sobie na pytanie czym dla ciebie jest sukces – tu nie ma złych odpowiedzi. Bez względu na odpowiedź jakiej udzielisz, nie rób niczego wbrew sobie.
- Znajdź swoje prawdziwe JA. Czasem prościej jest odpowiedzieć sobie na pytanie kim być nie chcę. Przestań poświęcać czas na te aktywności, które sprawiają, że stajesz się tym kimś kim nie chcesz być, a okaże się, że coraz więcej czasu spędzasz na tym co sprawia ci prawdziwą radość.
- Zmniejsz ilość swoich aktywności. Nie rozdrabniaj się – za dużo opcji i wyborów jest bardzo męczące. Gdy zaczniesz świadomie rezygnować z nadmiaru, w naturalny sposób zostaniesz z tym co jest dla ciebie naprawdę ważne.
- Wybieraj i podejmuj decyzje nie dlatego, że innym się to podoba tylko dlatego, że ty tak chcesz.
- Będziesz popełniać błędy. Będziesz je naprawiać. Trwanie w żalu i poczuciu winy w niczym ci nie pomoże. Wyciągaj wnioski i idź do przodu.
- Jesteś autorem swojego życia!
Poniżej obiecany link do filmiku - gorąco polecam: